„Nasze miejsce, nasz czas”
„Nasze miejsce, nasz czas” - finał serii, który zostaje w sercu…
Na co dzień sięgam raczej po jednotomowe powieści. Lubię, gdy historia zamyka się w jednym oddechu, bez czekania na kolejne rozdziały. Jednak seria Wioletty Sawickiej całkowicie mnie zaskoczyła - delikatnością, emocjami i bohaterami, którzy dojrzewali na moich oczach. Z przyjemnością sięgałam po kolejne jej odsłony.
Właśnie skończyłam „Nasze miejsce, nasz czas” i czuję, jakbym pożegnała nie tylko bohaterów, ale i część swojego czytelniczego świata.
To nie jest zwykłe zakończenie, to powrót do ludzi, których losy przesiąknięte są powojennym bólem, stratą i tęsknotą za tym, co utracone.
Lizka, wciąż rozdarta między wspomnieniem Franza a obecnością Gustawa, szuka w sobie odwagi, by pokochać na nowo.
Bogna zmaga się z przeszłością, która nie daje o sobie zapomnieć. A Jan i jego rodzina próbują znaleźć swoje miejsce w świecie, w którym zbyt wiele rzeczy zostało zburzonych - dosłownie i symbolicznie.
Sawicka po raz kolejny udowadnia, że historia to nie tylko tło, ale żywa materia, w której pulsują różne emocje.
Autorka prowadzi nas przez powojenną Europę - od zrujnowanych Niemiec po komunistyczną Polskę - z ogromnym wyczuciem i empatią.
Pojawia się melancholia za utraconym światem, ale też cicha nadzieja, że nawet z gruzów może wyrosnąć coś pięknego.
„Nasze miejsce, nasz czas” to opowieść o miłości, która nie potrafi zapomnieć, i o ludziach, którzy uczą się żyć na nowo.
To zakończenie, które nie przynosi prostych odpowiedzi, ale zostawia nas z pytaniami
o pamięć, lojalność i prawo do szczęścia.
Polecam tę książkę wszystkim, którzy szukają w literaturze emocji, które zostają długo po zamknięciu ostatniej strony.
współpraca reklamowa z Wydawnictwem Prószyński i S-ka
Autorka zdecydowanie umie w emocje.
OdpowiedzUsuń